Sąd odstrasza ludzi kosztami, wkładem czasu, potężnymi gmachami i przekonaniem o nieskuteczności walki z silniejszym od siebie. Dlatego niewielu poszkodowanych decyduje się wstąpić na wojenną ścieżkę z ubezpieczycielem. Gazeta.pl opisuje historię Marty Pietras, która po czterech latach bitew o odszkodowanie wygrała z towarzystwem Generali i udowodniła, że w ten sposób można osiągnąć sukces.
Mieszkanka gminy Wilków i dumna właścicielka sklepu z materiałami budowlanymi i kwiaciarni ubezpieczyła swój majątek wraz z domem i polem w Generali. Umowę ubezpieczenia podpisała na dwa dni przed powodzią. Kiedy rozerwało wał na Wiśle i zniszczeniu uległ cały dobytek Marty Pietras, ubezpieczyciel odmówił wypłaty odszkodowania, ze względu na rzekomy miesięczny okres karencji, o którym poszkodowana nie została poinformowana podczas zawierania umowy. Szkody, do których doszło w domu Marty Pietras zostały zbagatelizowane, a rekompensata znacznie zaniżona.
Choć państwo Pietras dalej procesują się o pokrycie szkód, którym uległo ich gospodarstwo, niedawno, po czterech latach od powodzi udało im się wyegzekwować 520 tys. zł za zniszczenia w sklepie oraz 10 tys. zwrotu kosztów sądowych. Sąd apelacyjny zadecydował, że wbrew temu, przy czym upierało się Generali, umowa ubezpieczenia obowiązywała w momencie wystąpienia szkody i zatwierdził roszczenie co do złotówki.
Mimo sukcesu w walce z ubezpieczycielem, Marta Pietras boryka się z długami, nie udało jej się ponownie otworzyć sklepu, a bank zapowiedział, że będzie licytował jej dom. Wygrana smakuje gorzko.
Okiem eksperta Punkta:
„Decyzja sądu to duży sukces poszkodowanej. Należy pamiętać, że w przypadku powodzi rzeczywiście obowiązuje okres karencji i w tej kwestii należy zgodzić się z ubezpieczycielem. Poza tym przy podpisywaniu umowy klient zawsze musi potwierdzić, że zapoznał się z ogólnymi warunkami ubezpieczenia. Pani Pietras miała więc sporo szczęścia, że udało jej się wywalczyć odszkodowanie.”
Katarzyna Korzekwa – ekspert ubezpieczeniowy, specjalista ds. kontaktów z agentami